Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.

zważyć w niej przed wami każdy kamień potępienia, każdą bryłę potwarczego błota, każdą garść piasku, rzuconego wam w oczy, ażebyście prawdy nie dojrzeli? Chociażby mi pozwoliła na to boleść, nie pozwoli odraza. Każdy z was zapewne znajdował się wobec przeciwnika, którego obaliłby jednem kopnięciem, a nawet kopnąć nie chciał; każdy spotykał się z obwinieniem, które odparłby bez trudu, a powstrzymany wstrętem nie odpierał. Najnędzniejszy człowiek ma to przeświadczenie, że jego charakter tylko do pewnej miary może być wątpliwym i dla posądzeń dostępnym, w stopniach zaś niższych jest zabezpieczonym przeciw podejrzeniom. Gdybym któregokolwiek z was, obywatele, oskarżył o znęcanie się nad niewolnikami, inni uznaliby to za możliwe; ale gdybym go oskarżył o zjadanie żywcem niewolników, nikt by mi nie uwierzył bez oczywistych dowodów. Bo również każdy człowiek nosi w sobie skalę prawdopobieństwa czynów ludzkich, za pomocą której odrazu ocenia rzetelność wszelkich zarzutów. Przypuszczam, że i wy ją posiadacie w swojem sumieniu, że i wy spostrzegliście potworność oskarżenia, zanim ja ją wam wskazać zdołałem. Istotnie, czemże według Hermiposa i jego wspólników, czy tam rozkazodawców, jest Aspazya? Rozpustną heterą, uwodzicielką niewinnych dziewcząt, gospodynią miłostek swego męża, szkodnicą świętych gajów, bezmyślną a zuchwałą szkalownicą bogów. Licznymi strumieniami rozpuszcza ona