handlowe i których całości ze szczególnem staraniem strzegła. Najpomyślniejsze zyski w niedalekiej przyszłości nie zdołały jej zabezpieczyć od niepokoju, jaki uczuwała, ile razy czarodziejskie trzy ruble bodaj na chwilę, bodaj częściowo z rąk jej się wysunęły. Wtedy doznawała nieopisanego strachu, widziała się nad przepaścią, w którą wraz z całem rodzeństwem wpadnie. Z tej także bojaźni płynęła jej gwałtowna chęć natychmiastowego sprzedania jesiotrów. Do trzech rubli brakło jej pięciu złotych.
Charakterystycznem znamieniem stosunku Chawy do babci Włostowickiej była szczerość żydówki. Ona, która przy sprzedaży okłamywała wszystkie małomiasteczkowe panie, tej jednej mówiła sumienną prawdę.
— Po czemuż kupiłaś jesiotry? spytała staruszka.
— Po pięć groszy funt — odrzekła Chawa.
— To zarobiłaś.
— U pani podsędkowej, bo kasyerowa nie oddała mi pieniędzy.
— No idź, moja kochana, nie wiem ja, kto tam teraz w Puławach mieszka, ale podobno dużo państwa zjechało.
Chawa ucałowała rękę staruszki i pobiegła. Z Kazimierza do Puław wiorst dziesięć, niełatwem więc było odbycie tej drogi z ciężarem pięćdziesięciu funtów na plecach. To też przewieszony przez ramię żydówki jesiotr zdawał się sceptycznie kiwać głową nad jej śmiałem przedsięwzięciem. Mimo to ona, chociaż
Strona:Pisma I (Aleksander Świętochowski).djvu/048
Ta strona została uwierzytelniona.