w wojsku zwyczaju i dla okazania swej godności nawet przy damie swego serca zatrzymywał na głowie.
— Naturalnie — odrzekła Krugowa.
Odpowiedź ta zdziwiła portyera, dawała bowiem poznać, że w mądrości żony mularza znajduje się może klucz do odgadnięcia niedość zrozumiałej dla mysłowickiego polityka zagadki. Ale jakież było jego zdziwienie, gdy pociągnąwszy zręcznie Krugową za język, dowiedział się od niej, że Kanossa jest włoskim zamkiem, gdzie kiedyś cesarz niemiecki odbywał pokutę, nakazaną mu przez papieża. Dwa uczucia niby dwa skrzydła uniosły zachwyconego Klotza: nadzieja zaimponowania wiedzą służbie kolejowej i nową pobudką wzmocniona miłość dla tej, z której ust spłynął na niego strumień tak jasnego światła. W uniesieniu zapomniał nawet portyer o swych pretensyach religijnych.
— Nie pójdziemy, nie! — powtarzał głaszcząc dzieci po uczesanych włosach.
— Ten próżniak iść może — rzekła Krugowa szyderczo, wskazując na męża, który stał przy kominku i usiłował popiół w fajce zapalić.
Usłyszawszy te wyrazy, drgnął, upuścił dymiące się drewienko i spytał rozpaczliwie Klotza:
— Więc nie ma nigdzie roboty?
— Ależ jest — zawołał portyer — bardzo dobra.
— Gdzie? — ryknął Krug, przyskakując do Klotza.
— Ach! zapomniałem. Przyjechał z Warszawy i sta-
Strona:Pisma I (Aleksander Świętochowski).djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.