Strona:Pisma I (Aleksander Świętochowski).djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

— A ha! — zawrzasnęli niemcy, szturgając Krugowi palcami do oczu.
— Ja doch pytal — bronił się Krug — wy pokazać tam.
— Pytaliście się — odparł Czapla — gdzie niedaleko, ale nie gdzie tanio.
Was? was? — badali niemcy.
Krug im odpowiedź po niemiecku powtórzył.
Da habt ihr's nun! — urągali mu — Maulaffe! Er versteht polnisch!
Krug głowę spuścił i milczał, bo tym sposobem najlepiej się spodziewał zażegnać burzę, która się zwaliła na jego głowę. Ale ziomkowie, oddaliwszy się o kilka kroków, znowu wybuchnęli gwarnym gniewem. Wreszcie jeden z nich przyskoczył do Kruga, porwał go za rękę i krzyknął:
Warum hast du dem schnöden Kerl nichst gesagt? Du sprichst ja polnisch!
To rzekłszy strącił mu czapkę i podeptał.
— Co mial ja zrobić? — rzekł na pół z płaczem Krug, zwracając się do trzech rozweselonych mularzy i otrzepując czapkę. My nie wiedzieli, że w tej piwiarnia czapka zdjąć trzeba. My siedli przy stół i jemu kelner kapelusz zrzucił. Co mial ja powiedzieć? Ach, Hergott, Hergott!
— U nas każdy dom to kościół — odrzekł Czapla — głowy nakrywać nie wolno.
— Nu czy ja wiedzial! Hergott.
Drapiąc się w głowę, odszedł strapiony do swych