Strona:Pisma I (Aleksander Świętochowski).djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc ciągnął Brzost nędzne życie i nie umierał, chociaż doliczył się lat 80 z okładem.
A gdzież w ciągu tego długiego czasu był i co robił Boruta?
Nadszedł rok 1879. W lipcu obiegła po tarnowickiej kopalni ołowiu smutna wieść, że liczba robotników zostanie zmniejszoną. Jakoż pewnego dnia zarząd górniczy ogłosił im ten smutny wyrok. Przeszło 150 wynędzniałych, zasmolonych mężczyzn, kobiet i dzieci otoczyło wejście do szybów, wiodąc leniwą, ciągle przerywaną rozmowę.
— Pono do węgla potrzebują — mówił jeden.
— Gdzie? — spytało kilka głosów.
— W Budziszynie.
— Chwat! — odezwał się stary robotnik. W Budziszynie niedługo ludzi kopać będą.
— To w Gliwicach!
— Ot głupie gadanie — rzekła stara kobieta. Wczoraj Maciej stamtąd przyjechał, powiada, że także rozpuszczą.
— Nie będzie roboty, to pójdę do Obera i...
— Daj pokój z pięścią. Żeby nie ty, możeby nas nie wygnał — zawołali dwaj górnicy.
— Żeby nie ja, tobyście psom kości wydzierali. Flaki! Oni mi będą teraz przymawiać!
— Bo prawda.
— Jak dam w gębę, to także będzie prawda.
— Daj!