Strona:Pisma Ignacego Chodźki t.I.djvu/15

Ta strona została przepisana.

Mój dziadek nie był nigdy bez zapasu pieniążków. O! dobrze pamiętam ów kuferek szczélnie okuty, w ciemnym kątku garderobki alkowy stojący. Z niego to dostawały mi się często talary i złotówki, a zawsze ze zwyczajną przestrogą, którą mnie wnukowi za naukę, a sam sobie za reflexyą przeciw zbytecznéj hojności, przy każdém otwarciu kuferka powtarzał:

Pamiętaj przychodzie,
Żyj z rozchodem w zgodzie.

Domek ten, w którym teraz żywot dawnego dziedzica jego rozpamiętywam, chędogi natenczas, wesoły i ludny, dziś mi tylko urokiem przypomnienia miły, zawiera dwie izby, pokojami honorowie zwane, alkówkę z garderobką i bokówkę z alkierzykiem. Bokówka ta z dużym kominem, piecem jeszcze większym, szerokim zédlem koło pieca i długim zapieckiem, gniazdem dziatwy i szczurów, była miejscem najważniejszych spraw domowych. Tu panowie i słudzy zgromadzali się przededniem na różaniec, wieczorem na godzinki; tu faworytne przy kawie rano, snów tłumaczenie, i tu wieczorem przy kominie o upiorach i strachach gwary, którym mój dziadulo lubo zda wał się nie wierzyć i wszystkim niewiarę wmawiał, jednakże sam nową często przydając powieść, nauczając dawnego i doświadczonego sposobu odpędzania czarów, lub odkrywania zaklętych skarbów, nie chcący z własnem wydawał się przekonaniem, a kończył zawsze na tem: dziatki! dziatki! bez woli Boga nic się nie stanie! Tu furczały wiecznie dwa kołowrotki, głusząc zwadkę dwóch świegotliwych prządek, zasłużonych pokojówek jejmości; tu nakoniec w niedziele i święta uroczyste, panna Helena córka nieboszczyka ekonoma, do familijnej przyswojona gromady, siedząc przy piecu na zédelku ze spuszczonemi skromnie oczkami, cieniutko śpiewała światowe pieśni: „chciało się Zosi jagodek“ lub pod dobry humor jegomości: „Kurdesz, kur- desz, nad kurdeszami.“ Rzadko jednak goście wstęp mieli do bokówki, dla nich dwa paradne były pokoje; w pierwszym z nich wielki obraz Bogarodzicy buntem błyszczących ozdobiony bisiorów, i co niedziela w świeże bukiety siarczystych goździków ustrojony, główną zajmował ścianę; pod nim bogaty relikwiarz misternéj roboty, i dzwoneczek loretański odpędzający chmury, pioruny i nawałnice;, kredens i inne sprzęty proste, dogadzały tu koniecznéj tylko wygodzie. Drugi pokój, o! drugi pokój na zbytek zakrawał! Tu kanapki dywanikami zasłane, tu staroświeckie w kwiaty malowane obicia okrywały