Oprócz jeńców, idących w milczeniu i omdlewających z ran lub znużenia, wszyscy wyli tak przeraźliwie, że strwożone zwierzęta i ptaki zdala przed nimi uciekały, jak przed uraganem.
Narąbaliśmy głów, Nakrajaliśmy serc, Napiliśmy się krwi, Chwała ci, Topanie |
Cały lud tam legł Lub w niewoli tu drży, Zabraliśmy, co miał, Dzięki ci, Topanie. | |
Za to z jeńców ich ciał Z psów, kangurów i kóz, Z dymów mięsa i par Weźmiesz część, Topanie. |
Chór II.
Sob bóg wielki, Bóg najlepszy, Nam da siłę, Wrogom niemoc Sobie, Sobie! |
Przytęp strzały Osłab szczęki, Zwichnij skrzydła, Urwij płetwy Dla nas, Sobie! | |
Świat nam oddaj W używanie, Wszystko mięso, Ogień, wodę, Sobie, Sobie! |
Ukor. Tu spoczniemy, bo noc już słońce zdmuchnęła. Rozpalcie ogniska, przygotujcie jadło i ofiary. Upieczcie kilku najbardziej znużonych jeńców. Bogowie i duchy, którzy nam dopomogli do zwycięstwa, zapewne niecierpliwią się, że dotąd nie uraczyliśmy ich przyjemnymi wyziewami, choć sami nawąchaliśmy się do syta krwi. Ustawcie przede mną kobiety, nasze i cudze.
Wojownicy rozesłali po ziemi maty i rozpięli na nich namiot, zdziergany z liści palmowych. Ukor siadł i przeglądał przeprowadzane przed nim kobiety.
Ukor. Ta dziś dla mnie.
Alrun. Ja ją zdobyłem.