Orla. Ale nie tak mocno... Nie wytrzymam... Arjosie... kąsasz mnie... Usta twoje strasznie mnie łechoczą... Przestań na chwilę... mój dobry...
Arjos. A zgadniesz?
Orla. Sprobuję... poczekaj... Jak mówisz? Siostra rodzi brata, a brat siostrę?... Nie... to przecie jest niemożliwe...
Arjos. Będę dalej całował.
Orla. Ach, nie tak okrutnie... Patrz... mam już na ciele czerwone plamy... Arjosie... litości!
Arjos. Widzisz, że się ukorzyłaś. Teraz ci wytłomaczę: siostrą, która rodzi brata, jest noc, a bratem, który rodzi siostrę — dzień. Czy nie tak?
Orla. Prawda.
Arjos. A wiesz, dlaczego ci dałem tę zagadkę? Dlatego, że dotąd panowała nam noc, a teraz rozpocznie nam panować jej syn, dzień, długi, ciepły, jasny, tak pogodny, jak ten dzisiejszy...
Orla. Co to? Słyszę jakieś nawoływania...
Arjos. I mnie się zdawało,.. Wyjrzę! (Wysunął głowę z groty i cofnął się nagle). Jezioro otoczone... Alrun!
Od wierzchu kotliny, na dnie której leżało uśmiechnięte zalotnie do słońca jezioro, wojownicy przesiąkali przez gęstwinę ukryci, jak krople zdradnej wody. W miarę wszakże opadania coraz niżej i przysuwania się ku sobie, nie korzystali z osłon gałęzi, wyprostowali zgięte ciała, podnieśli włócznie i zwarli swój łańcuch krótkimi pokrzy-