Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/144

Ta strona została przepisana.

Zebor. Kiedy na nich wyruszymy?
Moron. Dziś w ncy.[1] Musimy ich zaskoczyć podczas snu i z tej strony, z której nas wcale się nie spodziewają.
Zebor. I z pewnością tam wart nie postawili.
Moron. Inaczej bóg by nam tej drogi nie wytknął. Niech się uzbroją wszyscy zdolni do walki, oprócz kilku, którzy pozostaną dla pilnowania trzód i Arjosa. Nadto dwaj pójdą ze mną i Tylonem na górę przeciwległą osadzie Mirów.
Zebor. Po co?
Moron. Dowiesz się potem.
Zebor. Nie będziesz z nami?
Moron. Nie. Pamiętaj, że idziesz z rozkazu boskiego. Pan cię nie odstąpi i użyczy ci zarówno siły, jak rozumu. Ufam zupełnie twojemu męztwu i przezorności, że rzucisz swoje wojska, jak stado sokołów na drzemiące czaple. Miecz anioła zemsty jest nietylko ostry, ale i płomienisty. Przed natarciem podłóżcie w różnych punktach pod domy ogień, który wam będzie przyświecał, a nieprzyjaciół przerażał.
Zebor. Wszystko spalić?
Moron. Możecie pożar gasić, ale tylko krwią.
Zebor. Czy tym, którzy się poddadzą, przebaczyć?
Moron. Zabierzcie żywcem do niewoli wszystkie ich stada — innych jeńców nie potrzebujemy. Zresztą dość nam będzie tych, którzy się skryją i śmierci

  1. Przypis własny Wikiźródeł błąd w druku — nocy