Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/152

Ta strona została przepisana.

różnobarwne światełka, które powoli bledną i nikną, a wtedy zjawia się ona. Ale nie, nie, przecież ona jest moją żoną, już nie dość mi oglądać ją w marzeniu! Od wczorajszej północy jestem z nią rozłączony: ileż mi przepadło jej widoków, spojrzeń, uśmiechów, pieszczot! Tej straty już nie odzyskam, sam bóg mi jej nie wynagrodzi, bo nawet on czasu nie rozciągnie. Ale czy ja ją jeszcze zobaczę, czy z nią szczęśliwy żyć będę? Co — nie? Kto tak postanowił? Kto miał prawo tak postanowić, jeśli bóg ją dla mnie stworzył? Moron? Gdzie on jest?
Idal. Nie wiem.
Arjos. Czemu ty drżysz? Przed jego władzą, czy przed mojem cierpieniem? Cierpienie jest chyba większe od włady[1] — prawda? Każdy zły sen o niej był dla mnie straszną męczarnią, bo w nim odgadywałem złą wróżbę; a teraz muszę znosić gorszą od snów rzeczywistość! To też chory jestem, bardzo chory, mój Idalu. Myśli kraczą mi w głowie jak kawki. Czasem znowu rozpadam się na części, które leżą lub stoją osobno i nie chcą się złożyć. Czy ja teraz jestem cały? Powiedz mi otwarcie, przecie w tem nie ma nic złego. Och, twarz coraz bardziej skręca mi się w przeszłość, ciągle patrzę po za siebie. A tak patrzą tylko nieszczęśliwi. Więc Moron teraz spi, on, który moją czystą miłość usiłował zgwałcić, śpi spokojnie? To niepodobna! On tylko udaje, jego sumienie jest wor-

  1. Przypis własny Wikiźródeł błąd w druku — władzy