Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/214

Ta strona została przepisana.

o tem, żeś piękna? Czemuż mąż cię nie ukrył przed światem, jeśli chciał, ażebyś tylko jego wzrok olśniewała?
Kobieta. Nie rzucaj mi w serce słów tak palących.
Mężczyzna. Zgasisz je łatwo.
Kobieta. Ach, gdybyś wiedział, ile wysilków kosztuje mnie to gaszenie!
Mężczyzna. Po co one! Droga moja, nie opóźniaj mnie i sobie dni szczęścia. Wszakże między nami stoi już tylko twój upór.
Kobieta. Nie... rozejdźmy się. Pomóż mi do tego zwycięztwa nad sobą, bom słaba.
Mężczyzna. Więc żegnam cię na zawsze...
Kobieta. Nie... nie... tylko na godzinę. Skoro żądasz koniecznie, przyjdę...

OBRAZ DRUGI.

Kobieta. Nie puszczę cię, chociażby mnie walka z tobą zdradzić miała.
Mężczyzna. I co na tem zyskasz? Mąż cię z domu wypędzi, a ja nie przyjmę.
Kobieta. Tak ci zbrzydłam?
Mężczyzna. No, nie żądaj, ażebym wyręczał twego męża nawet w wierności.
Kobieta. Tylko dzisiejszy wieczór jeszcze spędź ze mną.
Mężczyzna. Odczep się i nie przeszkadzaj mi w zabawie.