Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/243

Ta strona została przepisana.

nika w górach, Aleba, ale ten tylko zalecał pokutę. A czyż człowiek, dotknięty bezwładem, nie pokutuje samą swoją chorobą? Nareszcie ludzie nam powiedzieli, że w Protoryi jest człowiek, który cuda czyni. Przyjechaliśmy.
— A dawno wasz syn w niemocy?
— Blizko pięć lat.
— Nie może wcale się dźwignąć?
— Leży tak ciągle nieruchomy, jak kłoda.
— Zobaczycie, że on stąd pieszo pójdzie do domu.
— O, niech wasze słowa bogowie w wolę swoją włożą.

W piątej grupie.

— Jeżeli go nawet tam niema, to skądinąd do nas przybędzie. On przecież wie, że lud się tu zebrał i oczekuje go.
— A może nie wie?
— Bogowie dali mu takie oczy, że widzi wszystko, co się na ziemi dzieje i dziać będzie.
— Czemu oni upodobali sobie właśnie jego, biednego pastuszka?
— Zapewne uznali, że miał najczystszą duszę.
— Jak to się stało?
— W Omalu mieszkał bardzo poczciwy tkacz, imieniem Notos, z rodu Podlotów. Miał on jednego syna, którego wraz z żoną bardzo kochali, nie zmuszali do żadnej ciężkiej roboty i nazwali imieniem bohatera sławionego w pieśniach. Chłopak był dziwnie ładny