Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/258

Ta strona została przepisana.

w ciebie. Pierwszy nie zmieściłby się w zwyczajnym pasterzu owiec, drugiemu taki przybytek wystarcza.
Arjos. Co w oczach boga jest godnem, to w oczach człowieka bywa nędznem. On sam wybiera sobie postacie objawień swoich. Czyż wy, mianujący się najszlachetniejszymi jego tworami, zdołacie wyrazić każdą cząstkę jego istoty? Czy umiecie tak płonąć, jak drzazgi, tak błyszczeć, jak złoto, tak stwardnieć, jak krzemień, tak płynąć, jak woda? A przecie w tem wszystkiem jest bóg. Jemu podobało się dać ptakowi skrzydła, których odmówił najmędrszym ludziom. Podobni oni są do robotników, którym budowniczy dał materyał i plan domu: zużytkowali materyał, ale zapomnieli o planie. Wtedy on posłał do nich sługę, który w imieniu swego pana rzekł: zburzcie to niedołężne dzieło rąk waszych, bo dach zakopaliście w ziemię, a podłogę położyliście na wierzch: wszakże w tym domu nie będziecie chodzić jako owady.
Bion. Czemże zaświadczysz, że bóg cię przysłał dla rozwalenia starego i wzniesienia nowego domu?
Arjos. Rzekł mi: każde słowo twoje będzie świadectwem woli mojej. A gdy kto nazwie się mędrszym od ciebie, niech odpowie na pytania twoje.
Certus. Pytaj.
Arjos. Postawię przed wami wszystkie zagadki świata i nie rozwiążecie najłatwiejszej własnym rozumem. Objaśnijcie, uczeni mężowie, dlaczego na drzewie gałązki prostopadłe rosną bujniej, niż poziome?