Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/263

Ta strona została przepisana.

Łowiec. To nie grzech.
Arjos. O tem wie tylko on, który może porównać czyny ludzkie z wolą swoją. A ty, niewiasto, czemu topiłaś dziecko swoje?
Kobieta. Chciałam ukryć swoją sromotę... Jestem niezamężną.. Ono nie ma ojca, któryby się do niego przyznał.
Arjos. Przyzna się do niego bóg, który jest ojcem jego i kochać go będzie. Czyż ci to nie wystarcza? Każda niewiasta rodząca jest poślubiona bogu. Spojrz, jak twój syn uśmiechniętemi oczkami spogląda w niebo, gdzie widzi ojca swojego.
Wziął chłopczyka na ręce i podniósł, ażeby go wszyscy widzieli.
Oto jest zbrodniarz, którego własna matka zgładzić chciała i którym ludzie się brzydzą! Wierzcie mi bracia moi, jeżeli niemowlę to napełni kiedyś serce swoje miłością, żaden dostojnik świata nie będzie od niego szlachetniej urodzonym wobec boga.
I oddał dziecko matce, która pochwyciwszy je i przycisnąwszy do piersi, wśród wstrząsających łkań, okrywała pocałunkami.
Kobieta. Przebacz mi, mój maleńki, przebacz, ja cię nie porzucę i kochać będę, O, ja wyrodna matka! Bodajby mnie bóg zamienił na rybę za to, że złożyłam moje dziecko, jak ona ikrę, do wody! Nie, ona lepsza, bo nie na śmierć ją tam składa. Dobry człowieku, dla