Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/264

Ta strona została przepisana.

twoich próśb bóg musi mieć uszy otwarte — wstaw się za mną do niego, niech mi winę odpuści.
Padła do nóg Arjosowi z błagalnem szlochaniem.
Arjos. Powstań. Najmilszą bogu modlitwą jest miłość. Kochaj, a wszystko ci odpuszczonem będzie.
Zrwóciwszy się do tłumu, dodał:
Odejdźcie do domów waszych. Nadchodzi noc, uśpi ona ciała wasze i przypnie skrzydła duszom waszym, które polecą do nieba i napiją się z czystego źródła miłości, bijącego z pod tronu boga.
Głosy. Gdzie cię jutro, panie, szukać mamy?
Arjos. Jeżeli nawet nie będę przy was, będę w was. Znajdzię mię każdy, który w zwiastowanie moje uwierzył.
I oddalił się ogrodem, dotykającym krawędzi miasta, a za nim poszedł tylko Bion.


Widok 22.

Naga w swych ogromnych ławicach jałowego piasku i jak rzadkiemi brodawkami pokryta kręgami żyznej ziemi i kępami drzew Protorya leżała oparta południowym bokiem o ściany wielkich gór. Góry te wyglądały z dala jak martwe ruiny zamczysk, w których mieszkali bogowie, zbliska jak stężałe wytryski ciepłego wnętrza ziemi, które potężna siła na wierzch wyparła. W środku owych skamieniałych fal, niby najsilniejszy ich wyrzut, stała najwyższa wyniosłość, niezdejmująca nigdy ze swej głowy i ramion długiej, białej osłony, którą niebo przed wiekami na nią zarzuciło. Kilka sąsiednich niższych szczytów śnieg