Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/267

Ta strona została przepisana.

przyszedłeś dla niej zyskać mnie, najnędznieszego z pokutników?
Arjos. Przyszedłem do ciebie, boś duch czysty a obłąkany, bo pragnąć zbliżyć się do boga, oddalasz się od niego. Alebie, napełnij serce twoje miłością a usta słowami pociechy, zwołaj lud, który cię czci, i wraz z nim chodź ze mną zwiastować światu przyjście powszechnej miłości.
Aleb. Nie kuś mnie.
Arjos. Czyż cię nakłaniam do złego, mówiąc o bogu który wszystkich kocha i wszystkim przebacza?
Aleb. Nie kuś mnie!
Arjos. Czy nazwiesz ojcem tego, który skazał na męczarnie dzieci swoje?
Aleb. Nie kuś mnie!
Przestraszony działaniem tej mocy, która go coraz bardziej pociągała ku Arjosowi, rozdzielił swoje długie włosy w dwa pasma, skręcił je, zawiązał na gałęzi blizko stojącego drzewa i zgiąwszy nogi, zawisł na niej, modląc się:
Pomóż mi boże zniszczyć grzeszne ciało, ażeby z niego co prędzej wyszła i wróciła do ciebie cierpiąca dusza moja. Zatruj mi zdrowie wszelką chorobą i wynagródź pokutę rychłą śmiercią. O nic innego nie błagam cię, panie.
Zamilkł, przymknąwszy oczy, a trupia jego twarz zaledwie zdradzała życie. Arjos patrzył na niego przez chwilę z głębokim smutkiem, wreszcie zbliżył się szybko do