Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/289

Ta strona została przepisana.

Anor. On byłby nawet wyborną postacią do komedyi.
Satar. Do komedyi? Oszalałeś?
Anor. Mój drogi, bogowie są poważniejsi od niego, a można nimi ludzi ubawić.
Satar. Spróbuj. Czy prawda, że Orla zakochała się w nim i tu bawi?
Anor. Tak, ale wyobraź sobie, że ten rogacz Heron sprowadził ją po paromiesięcznej bytności u kochanka i chce żyć z nią dalej.
Satar. Jesteś barbarzyńcą. Dla samego jej nosa żyłbym z nią przez wieczność. Czy też ja go kiedy odtworzę? {***2}} Tarlon. Usuńmy się stąd, poznają nas.
Ega. Z naszych stron nikogo tu niema.
Tarlon. Co ty mówisz!
Ega. Jednak trzeba dziś koniecznie odnaleźć panią i uwiadomić, że tu jesteśmy. Chociażbym zginąć miała, zobaczę się z nią.
Tarlon. Dziś odszukam jej mieszkanie. Widzisz? Astjos.

∗             ∗

Jala. Siostra twoja umie kochać! Nie zważała na męża, na ludzi i uciekła do prostego pastucha.
Astjos. Ach, gdybyś zamiast niej ty uciekła!
Jala. Czy wiesz, że bardzo tego żałuję?