Któregoż więc z tych bogów uznawać trzeba i obrażać nie wolno?
Wielkorządca. Wszystkich, którzy mają prawo do czci w państwie naszem.
Arjos. Wszyscy są prawdziwi, choć się wzajem zaprzeczają, wszyscy stworzyli świat, choć sobie wzajem tej zasługi odmawiają, wszyscy są wszechmocni, choć żaden innymi zawładnąć nie może! O, biedne z was dzieci Eliona, żyjące w gęstej chmurze, która nie pozwala przebić się do zmysłów waszych promieniom jego światła.
Oburzenie zatrzęsło kapłanami.
Wielkorządca. Więc trwasz w swojem bluźnierczem zaślepieniu? Czemuż milczysz? Odpowiedz.
Arjos. Czy tak lękacie się własnego na mnie wyroku, że chcecie, ażebym go opóźnił daremnem usprawiedliwianiem się? Gdybym wiedział, że was od niego odwiodę, mówiłbym, bo was kocham. Ale słowa moje padałyby na dusze wasze, jak krople rosy na granit, w który wsiąknąć nie mogą. Jeżeli Elion całą widocznością swej wszechobecności i całą potęgą swej władzy nie przekonał was, że istnieje i rządzi światem, czyż zdołam to uczynić ja, jego syn w postaci człowieczej?
Wielkorządca. Mianujesz się tedy synem boga?
Arjos. Wszyscy ludzie są jego dziećmi.
Wielkorządca. A czemże ty się różnisz od innych?
Arjos. Jestem zesłanym przez niego zwiastunem
Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/296
Ta strona została przepisana.