Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/297

Ta strona została przepisana.

miłości, która stanowi jego istotę, pierwszą przyczynę powstania świata i najwyższe prawo moralne rodzaju ludzkiego. Jestem jego językiem, jego okiem, jego myślą i wolą, tylko nie jego władzą.
Głosy śród sędziów. — Słyszeliście?
— Opętany przez czarta.
— Zuchwały.
— Żaden człowiek dotąd nie śmiał tak mówić.
Wielkorządca. Ten sam bóg, który ci kazał wszystkich kochać, kazał również uczyć niewolników nienawiści do panów i zasłaniać przed karą matki, które zabijają własne dzieci.
Arjos. Zamknij usta twoje przed kłamstwem, jeżeli chcesz, ażeby przez nie przeszła sprawiedliwość.
Wielkorządca. Przywołajcie świadków. Naprzód Ozeba.
Dowódca straży. Ozeb nie żyje.
Wielkorządca. Odkąd?
Dowódca straży. Wczoraj wypędziły go z domu jakieś złe duchy, goniły przez cały dzień po polu i lesie, nareszcie wieczorem nadziały go brzuchem na ostrą suchą gałąź drzewa, na której skonał.
Jeden z sędziów. Czyż to nie dowód, że Arjos jest niebezpiecznym czarodziejem?
Wielkorządca. Wprowadźcie kolejno niewolników Wir-Wira.
Dowódca straży. Stawił się tylko jeden, bo innych również złe duchy gdzieś uprowadziły.
Wielkorządca. Niech wejdzie.