Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/300

Ta strona została przepisana.

a od czterech miesięcy żaden okręt naszych kupców nie wypływa na morze. Sześciuset kapłanów oświadczyło, że odebrałeś im połowę wiernych, że ich świątynie stoją teraz puste, a bogowie są przedmiotem pośmiewiska motłochu. Nadto, jak widać z zaprzysiężonych i zupełnie wiarogodnych zeznań zmarłego Ozeba, nie taiłeś się z zamiarem uzbrojenia tłumu niewolników i zdobycia przy ich pomocy oraz w sojuszu z Begiem najwyższej władzy w naszej prowincyi, a może w królestwie lub państwie. Czy tak?
Podczas tych oskarżeń Arjos patrzył na sędziów oczami smutnie rozmarzonemi i milczał nawet nieruchomością ciała swojego.
Co możesz powiedzieć na swoją obronę?
Arjos ciągle patrzył i milczał.
Nic?
Nie przemówił.
Ponieważ oskarżony nie chce się bronić, więc badanie skończone, a sąd naradzi się nad wyrokiem.
Sędziowie wyszli do sąsiedniej sali. Z początku śród widzów panowała cisza; powoli rozpoczęły się szepty i głośniejsze rozmowy.
Głosy. — Patrz, z głowy wytryska mu znowu światłość.
— Prawda.
— Uniewinnią go...
— Dałby bóg.