Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/302

Ta strona została przepisana.

Tłum powitał wyrok tryumfalnym okrzykiem i buchnął z sali na plac, jak kipiące błoto.
Arjos podniósł głowę i odchodząc ze strażą, rzekł do sędziów.
Arjos. Ach, jakże wy jesteście nieszczęśliwi!


Widok 28.

Na głównym rynku miasta zbito z desek rusztowanie, na którem postawiono kosz drobnych a ostrych kamieni. Gdy rano słońce już rozplotło i rozpuściło po niebie swoje promienne włosy, przyprowadzono Arjosa. Miał on na piersiach tablicę z napisem: „Arjos, syn Notosa, potwarca bogów, uwodziciel niewolników, obrońca zbrodniarzy i opiekun wrogów państwa”. Strażnicy więzienni przywiązali mu nogi do żelaznych kółek, wkręconych w podłogę, wywinęli w tył i skrępowali ręce, a herold przemówił do zebranego ludu:
Herold. Zbrodniarz ten, skazany na śmierć, stać będzie pod pręgierzem przez dzień cały, aż do pierwszej gwiazdy. Każdy kto wniósł przeciw niemu skargę, ma tu dla siebie kamień, którym może w niego uderzyć.
Tłum szybko narastał wokoło pręgierza.
Głosy. — Nie wygląda na złoczyńcę.
— Widocznie jeść mu nie dają, bo strasznie wychudł.
— Jeżeli każdy rzuci w niego kamieniem, to go zabiją.