Trofos. Dziecko na łańcuszku — to dosyć... (oddalają się).
Kriton. (wracając z Linosem z głębi sceny). Ależ, zmiłuj się, to byłoby śmiesznem, ażebyśmy, przyjaciele, pędzili się w licytacyi na dochód jakiegoś handlarza. Czy nie rozsądniej dobrowolnie sobie ustąpić?...
Linos. Więc ty ustąp, bo mnie się ta niewolnica szalenie podobała.
Kriton. Kiedy, widzisz, równie podobała się i mnie...
Linos. Ha, w takim razie spór równych gustów rozstrzygnąć musimy przewagą naszych środków.
Kriton. A skąd wiesz, że z tej walki wyjdziesz zwycięzko?
Linos. Mam dwadzieścia min do stracenia i jeżeli będzie potrzeba — stracę wszystkie...
Kriton. A skąd wiesz, że ja nie mam i nie stracę więcej?
Linos. Jestem pewny.
Kriton. Tylko pocieszny, mój Linosku, zwłaszcza, gdy ci wyznam, że posiadam jeszcze całą tę sumę, której pożyczkę mi wczoraj swem poręczeniem ułatwiłeś.
Linos. A za co kupiłeś prezent dla Fyli?
Kriton. Wytłomaczyłem sobie, że zamiast wydawać