Strona:Pisma VI (Aleksander Świętochowski).djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Andrzej. Do czeladzi ją! Każ przebrać w drelich!
Kazimiera (wychodzi z Onufrym).

SCENA VI.
Andrzej i Onufry.

Andrzej (chodząc niespokojny). Twarda dusza... Musi być z poprawnej rasy... Ale jakże piękna!... Onufry! (Onufry ukazuje się) Cóż?
Onufry. Kazałem jej dać inną odzież.
Andrzej. Co mówi?
Onufry. Nic.
Andrzej. Powoli nawet śpiewać ją nauczymy. Ale ponieważ to wszystko dla ciebie, staraj się wytłomaczyć, że tylko zupełna uległość mej woli zbawić ją może. Byłoby najlepiej, ażeby zrozumiała tę konieczność szybko. Bo naprzód szkoda jej męczyć, a powtóre nie trzeba robić we wsi i okolicy zbyt wielkiego zgorszenia. Jak wojewodzina z nią się obchodziła?
Onufry. Jak z własnem dzieckiem.
Andrzej. We dworze lubiona?
Onufry. Wszyscy wywieszaćby się za nią dali.
Andrzej. A z sąsiedniem obywatelstwem ma jakie stosunki?
Onufry. Bywa we wszystkich okolicznych domach, które czy o jej pochodzeniu nie wiedzą, czy też na nie mało zważają, dość że ją aż do boskiej obrazy lubią.