Strona:Pisma VI (Aleksander Świętochowski).djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Marek (śpiewa). Raz dwa trzy
Cztery pięć
Sześć siedm ośm
Dziewięć dziesięć.
Na pożegnanie wreszcie zaśpiewałem i umiem tak śpiewać aż do trzystu, bo tyle razy ojciec mój pod rózgami jęknął, a chyba dla syna wojewoda nie będzie oszczędniejszym.
Michał. A, to tę propozycyę przynosiłeś mi pan przed wyrokiem? Wojewoda z rabunku na mężu robi prezent żonie. Tanie zaloty! (do Justyny) Spodziewa się jakichś łask od ciebie.
Justyna. Żąda tylko błazna.
Marek. Tymczasem.
Michał (do Justyny). Więc mu go damy?
Justyna. Naturalnie, tem więcej, że on u nas cokolwiek na niewłaściwem miejscu. Jest to sprzęt twego dziadka nam niepotrzebny a nawet zbytkowny.
Michał. A jeśli mnie jest potrzebny?
Justyna. W takim razie ja byłabym dla ciebie zbytkowną.
Michał (do Ambrożego). Racz pan oświadczyć wojewodzie, że mu nie dam błazna, ale odstępuję żonę.
Ambroży. Nie zmartwi się (wychodzi).

SCENA IX.
Ciż, później Krystyna.

Marek. Co zrobiłeś ojczulku. Jam nie wart jednego