byś stracił, odrzucając propozycyę... Sądzę, że wybór łatwy...
Aloizy (j. w.). Między toporem i nożem...
Maksym. Niewdzięczne to słowa w ustach pańskich. Ale co mi do tego! Chociaż hrabia, wspomniawszy wczoraj przede mną o swoim zamiarze, dla zachowania sobie efektu pańskiej radości nie kazał mi pana uwiadamiać, ja jednakże jako przyjaciel wolałem pana uprzedzić, ażebyś przypadkiem nie obraził go jakąś niechęcią, gdy dziś tu z Milczkiem przyjdzie.
Aloizy (rozpaczliwie). Dziś! Śmierć bym chętniej powitał!...
Maksym (biorąc kapelusz). Tak? Oszczędzę panu niemiłego spotkania. Powiem hrabiemu, niech się nie kompromituje, bo pan...
Aloizy (ze spokojną stanowczością). Córkę dam, jeżeli tylko sama się zgodzi lub ją do zgody skłonicie.
Maksym. To już nie moja rola.
Aloizy (machinalnie). Panu hrabiemu się podobała (do Maksyma) a czy pan hrabia wie, że ona będzie uczciwa?
Maksym. Szczególne zadajesz mi pan pytanie. Dla czegóżby miał wątpić?
Aloizy (z goryczą). Wątpi i omyli się.
Maksym. Rozdrażnienie pańskie tłomaczę sobie zbytniem przywiązaniem do córki, z którą byś pan widocznie nie chciał nigdy się rozstać. Przyjdę tu z hrabią, żeby pana uspokoić.
Strona:Pisma VI (Aleksander Świętochowski).djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.