szona w dwu pokoleniach, odrodzi się przynajmniej w trzeciem. Och jakże mnie ból gryzie! (siada zakrywszy twarz rękami).
Jadwiga. Uspokój się ojcze. Skoro poświęcenia trzeba, poświęcę się bez skargi.
Józef (zrywając się nagle). Ha, ha, ha, poświęcenia trzeba... na co? Ażebyście mieli czem zadowolić wygodami rozpieszczone ciało? Ojciec sprzedał cześć na suknie i obiady córki, teraz wzamian córka sprzedaje swoją dla ojca. Kobiety zawsze gotowe do poświęceń, nawet za drobne świecidło, które na nich zwabi jedno mgnienie cudzego oka. A cóż dopiero za rozkoszne dożywocie! Płeć twoja, pani, milionami już poświęciła swoją godność dla wykupienia braci, mężów i ojców, masz więc liczne przykłady; tylko bądź od nich skromniejszą i nie chrzcij swojej ofary nazwiskiem, którem się mianują bohaterstwa czczone i które się zbawicielce domowych wygód i sekretarzowej zaszczyconej gustem mężowskiego pana wcale nie należą...
Jadwiga. Milcz pan — bo skonam! Litości! w głowie obłęd mi szaleje...
Służąca (otwierając drzwi, przez które wchodzi hr. Jaszczur a za nim Maksym i Milczek). Proszę.
Jaszczur. A to co? Państwo, widzę, zwarzeni? Musi tu być (patrząc na Józefa) jakiś między wami dysso-