Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/007

Ta strona została uwierzytelniona.

przysługę, jeśli mi je przeczytasz, bo inaczej musiałyby długo na mnie czekać — zamknięte.
Cecylia. A jak w nich będzie co sekretnego?
Regina. To zobaczysz, jak sekret wygląda, którego pewnie dotąd nie nie widziałaś.
Cecylia. Bardzo przepraszam — mówiłam przecie, że mam dużo tajemnic, a do tego — jak powiada mój księżunio, gdy mnie chce zmartwić — podobno tam wyrosłam, gdzie mnie Bóg nie posiał. (otworzywszy list) Jakiś rachunek. (czyta) «Magazyn Mód: Za suknię spacerową reńskich 100». Jezu dobry! cała moja garderoba może mniej kosztuje. Czy pani w tej sukni będzie na tron wstępować?
Regina. Tylko na stopnie wagonu, którym jutro pojadę zwiedzić Wieliczkę z bardzo miłym znajomym.
Cecylia. Szczęście, że pani śliczna, bo chybaby wszyscy tylko na suknię patrzyli. Patrzą i na mnie, ale moja tylko cztery reńskie kosztuje. (wziąwszy drugi list) «Zuzanna Koral z trojgiem dzieci znowu śmie polecić się szlachetnemu miłosierdziu czcigodnej pani».
Regina. Dziś już poźno, ale jutro rano pojedziemy do niej. Dobrze?
Cecylia. Chętnie, dobra paniusiu. Jedna znajoma cioci powiedziała mi wczoraj pocichu, gdy wychodziłam, że pani tylko piękna, a to nie prawda. (czyta nowy list) «Jeśli istotnie lubisz pani postępowanie skracane, to pozwól mi serce i wszystko, czem ono rozporządzać