Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/021

Ta strona została skorygowana.

Melania (gwałtownie). Nie zrzekaj się swej nauczycielskiej zasługi, kiedy ci się należy. Tyś mnie swoją piekielną pokusą osidłał; tyś mi pokazał, jak zapominać przestróg cnotliwej matki i na jaką swobodę używać troskliwie dla mnie zebranego majątku; tyś mnie nauczył, jak córka może na grobie zacnych rodziców postawić im z siebie pomnik hańby! Przynajmniej wiedz o tem, kiedy się inaczej pomścić nie mogę!
Ksawery (biorąc kapelusz). Wszystko to prościej powiedziane znaczy, że przeze mnie stałaś się pani światu użyteczną.
Melania. Żeś pan przez samego siebie stał się nikczemnym.
Ksawery (idąc ku drzwiom). Tak tylko brzmieć może w ustach pani najwyższa dla mnie chwała.
Melania. Tak brzmieć ona będzie za chwilę w ustach Reginy i — Cecylii!
Ksawery (zatrzymawszy się). Kogo? Cecylii? (wraca). Czy pani wiesz cośkolwiek?
Melania. Z łaski pana muszę tułać się w świecie sama; przez wdzięczność i dla rozrywki postanowiłam być pańskim cieniem.
Ksawery. Co pani chcesz za to, żebym idąc do tego domu nie potrzebował się oglądać?
Melania. A czem pan myślisz płacić?
Ksawery. Nawet zgodą na poprzednich warunkach, jeśli tego będzie potrzeba.