Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/038

Ta strona została skorygowana.

Makary (sam). Chce mnie zbeszcześcić, albo wygnać. Ja mam ukazać się z nią całemu miastu!... A powinienem go strzedz... Boże, odbierz mi wstyd a dodaj odwagi! (zbliża się do drzwi balkonu i odbiega) Wolałbym w piekło... (po krótkiej niemej walce) Idź stary grzeszniku na pręgierz i ratuj!... (wychodzi).


SCENA VIII.
Cecylia, Melania później Makary.

Cecylia (wchodząc z Melanią). Kiedy nic nie wiem... Ojciec Makary jakiś rozgniewany — nie chciał ze mną mówić — tu go znowu niema. Aoh, mój Boże, wszystko mnie dziś prześladuje... Pójdę z panią, ale pod tym warunkiem, że wstąpimy do księdza Makarego...
Melania. Panno Cecylio, już późno na wizytę w klasztorze.
Makary (wpadając). Nie mogę!... Niebo przez wszystkie gwiazdy, ziemia przez ludzkie oczy mi urąga. (spostrzegłszy Cecylię przybiega do niej) Gdzie wychodzisz?
Cecylia. Do tej pani na wieczór...
Makary. Gdzie!? Szalone dziecko! Nie pozwolę!...
Melania (do Makarego). Jeśli trzeba pozwolenia, to może ono być ważne tylko od panny Reginy. Ona być musi na balkonie — choć Cesiu, pożegnamy się z nią (pociąga Cecylię za sobą).
Makary (siada bezwładnie). Więc nawet ta ma do niej