Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/049

Ta strona została skorygowana.

taką małą dziewczynkę. Nie mogłem temu przeszkodzić, bo miałem za sobą tylko moją niemoc i boleść. Nie mogłem wskrzesić trupa jej ciotki, bo byłem tylko człowiekiem. Nie mogłem pójść i jak pies położyć się w nocy na straży pod występnym progiem, bo byłem księdzem. Wróciłem więc do celi, do której zbiegły się za mną wszystkie hydry rozpaczy — do tej strasznej celi! Goręcej niż Łazarz żebrałem o śmierć u Boga; jak za karę — żyłem! Z przed myśli zniknęło mi całe istnienie, tylko została ona, chociaż z całego istnienia tylko o niej myśleć nie chciałem. Przez dwa okropne tygodnie napróżno starałem się tu dostać lub pana znaleść; ta pani umiała mnie odganiać a pana więzić. Co wieczór czatowałem na ulicy (gwałtowniej) a dziś się wdarłem, ażeby na tem czole wskazać plamę pokalania niewinnego dziecka!
Aureli (z boleścią). To do zrozumienia... za straszne...
Regina (zbliżywszy się do Makarego — spokojnie). Czy ksiądz coś wiesz, czy się domyślasz?
Makary (z uniesieniem). Ja wiem, bo widziałem jak ją dziś po północy uwieziono — (z odrazą) a pani się domyślasz — po co...
Regina. Kto? od Melanii?... Księże, mów wyraźniej!..
Makary. Mówiłbym ci, zacna pani, gdybym mógł mojem słowem oberwać ziemię i wraz z wami strącić ją w otchłań! (szyderczo) Jeśli zaś pamięć pani osłabła a ciekawość drażni, pytaj nie mnie, lecz swego przyjaciela,