Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/068

Ta strona została skorygowana.

Makary (cierpko). Nie wolno mi było odmówić...
Regina. Jest mi to wreszcie wszystko jedno, abym tylko była wyspowiadaną.
Makary (siada). Czekam.
Regina. Mogę usiąść?
Makary. Obrządek nasz zezwala na to tylko wyjątkowo.
Regina Niewątpliwie należę do jego wyjątków.
Makary. Pani więc chcesz spowiadać się głośno? W takim razie drzwi zamknę.
Regina. Lepiej ojcze ściany pootwieraj, niech mnie cały świat słucha.
Makary. Może pani nie wiesz, że obrządek nasz wymaga w tym akcie szczerości.
Regina. Przystępuję do niego po raz pierwszy i jedyny, przyszłam tu z własnej woli, zrzekam się wszelkich korzyści pokory, więc możesz być ojcze spokojny o szczerość mojego wyznania.
Makary (zdziwiony — niecierpliwie). Czego pani właściwie chcesz?
Regina. Wyspowiadać się.
Makary. Można usiąść, (z ironią) żegnaniem przykrość bym sprawił — więc je pominę.
Regina (usiadłszy). Pozwól mi ksiądz myśli zebrać. (po chwili) W dwudziestu trzech latach mego życia nie mam ani jednej tajemnicy. Dla tego właśnie nikt mnie nie zna, chociaż wszyscy wiele o mnie powiedzieć umieją. Ponieważ nie kryłam się z niczem, po-