Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/095

Ta strona została skorygowana.

No, z robotnikami Morski ugodę przeprowadzi. Czy powinienem sam do nich pójść?
Regina. Nie, ale chciałabym słyszeć, że na równi ze mną ta sprawa cię zajmuje, pochłania, rozgrzewa...
Wiszar. Wątpisz? Zobaczysz, że będziesz jeszcze ze mnie dumna.
Regina. I ojciec Makary.
Wiszar. Ojciec mój?
Regina. Sprawił mi niewysłowioną rozkosz. Dopuściłam się przed tobą małej tajemnicy, która teraz już jest zbyteczną. Zapytałam go piśmiennie o zdanie co do zamiarów naszych względem robotników fabryki — przysłał mi błogosławieństwo w tym oto liście, który dziś odebrałam.
Wiszar. Daj mi święty papier (czyta): »Drodzy moi. Postąpicie zacnie, bo serca wasze są czyste i miłości pełne. Niech was wszelka dobra siła wspiera i osłania. I omyłka uczciwa, jak bezpłodna niewiasta, może za życia przynieść światu korzyść, choć z niego zejdzie bezpotomnie. Zacny czyn, jeśli nie wzrośnie natychmiast, jak ziarno, pozostanie w ziemi i znalezionym będzie, jak cenny kruszec. Z waszych złotych myśli w każdym razie coś odpryśnie dla biednych. Wkrótce wyjadę na wyspy otaczające Madagaskar, do posiadłości angielskich, hiszpańskich i portugalskich, dla założenia stacyj misyonarskich. Zewsząd myśl wolną od obowiązku ku wam posyłam. Czemu moja Cecylia tak swój przypisek łzami zrosiła? Ja z oddali odga-