Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/098

Ta strona została skorygowana.

ale żołądkowi nic nie da, jak pusty kosz młyński nie da kamieniom.
Wiszar. I kto to mówi? Właściciel trzech fabryk, bogaty przemysłowiec...
Kreisler. Wie pan, co to jest bogaty przymysłowiec w zastoju handlowym lub w przesileniach ekonomicznych? Jest to wielki żaglowiec na morzu wśród bezwietrznej ciszy, którego wiosłami ruszyć nie można; jest to człowiek, który spada na łeb z większej wysokości, niż inni. Biedny w niepowodzeniu przewraca się lekko, jak królik, a zamożny ciężko, jak wielbłąd. Teraz mogę się jeszcze obejść, ale nie wiem, czy za miesiąc moje zęby będą miały inne zajęcie, prócz zgrzytania.
Wiszar. Za co pan sobie tą obawą tak dokuczasz?
Kreisler. No, no, zobaczę, czy po otwarciu fabryki na pierwszy dreszcz długo pan czekać będziesz, zwłaszcza jeśli to prawda, co mi o zamiarach pańskich mówiono.
Wiszar. Mianowicie.
Kreisler. Że pan chcesz dopuścić swych robotników do wspólności w zyskach.
Wiszar. Tylko?
Kreisler. To mało? Czy pan dobrze pomyślałeś, co się z tej fantazyi urodzi?
Wiszar. Nie przewidziałem tylko pańskiego, niedobrze obmyślanego pytania.
Kreisler. Niech ono pana nie obraża, bo usprawie-