Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/100

Ta strona została skorygowana.

słowami, bo dla mnie nie każde zwierzę jest groźnem, które mruczy i ogonem po bokach bije. I ten więc straszny interes pański będę miał odwagę podrażnić.
Kreisler. Zatem pan spełnisz swój zamiar?
Wiszar. O ile będę mógł i umiał.
Kreisler. Ha, skoro tego żądasz, staniemy przeciw sobie.
Wiszar. Jestem gotów.
Kreisler. Do widzenia. Czy to ostatnie pańskie słowo?
Wiszar. Dodam jeszcze tylko, że mój interes przestałby być moim, gdyby słuchał uwag pańskich, którym oddałem już całą cierpliwą grzeczność, jaką posiadałem.
Kreisler. Chociaż także mam papiernię, interes pański był po części moim, bo mój syn kocha pańską siostrę i właśnie został z nią w ogrodzie, ażeby jej to powiedzieć. Zgodziłem się na ten związek, ale teraz jestem mu przeciwny, skoro brat mojej przyszłej synowej sam się chce wysadzić w powietrze i pode mnie minę podłożyć.
Wiszar. Ponieważ zaszczytu, jaki na mnie miał spłynąć przez siostrę od panów Kreislerów, nie mogę być godzien, więc proszę go w porę cofnąć całą firmą — za ojca i syna.
Kreisler. Żegnam. Niech pan wolę swoją i moją raczy objawić sam Justynowi, którego głos w sąsiednim pokoju słyszę (wychodzi).