Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/104

Ta strona została skorygowana.

okienku, ażeby ujrzeć światło, marna, nędzna żebraczka, błagająca o promyk szczęścia... Nie patrzcie na nią... Smutki obsiadają mnie, jak chrabąszcze młodą latorośl, z której ogryzają wiosenne liście... Biedna jestem i wstrętna (wybiega).


SCENA VII.
Wiszar i Regina.

Wiszar. Więc Justyn może się cofnąć, a Cecylia może paść ofiarą tego rozdziału, jeśli ja w urządzeniu fabryki nie skrzywdzę robotników? Potworna logika życia! Według niej koniecznie musi ktoś cierpieć — dlaczego musi? Zdawałoby się, że zdrowy rozsądek i czyste sumienie mają w cywilizowanym świecie utarte drogi, a one co krok wpadają na jakieś kręte manowce i trzęsawiska. Kochana Regino, uciekajmy stąd! Ja się zbłąkam, zginę w tej puszczy, zarosłej gęstemi szachrajstwami.
Regina. Trzeba ją przerąbywać, karczować...
Wiszar. To praca nad siły ludzkie.
Regina. O, mój rycerzu, jeszcze nie rozpocząłeś walki, a już komenderujesz do odwrotu. Za wcześnie! Nie zniechęcaj się: tu, w Europie, jest źle, u nas w kraju bardzo źle, ale tu jedynie można staczać i wygrywać wielkie bitwy. Tęsknisz do Afryki, do ludzi pierwonych[1], prostych... Może śród nich spokojniej, wygodniej, nawet uczciwiej... ale tam życie, w stałem kole

  1. Przypis własny Wikiźródeł błąd w druku — pierwotnych.