Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/114

Ta strona została skorygowana.

także spółka, a ja, jako córka kupca, lubię zawierać układy jasne i rzetelne.
Ksawery. Nasz z mojej strony jest najuczciwszy.
Sylwia. Wierzę temu i dlatego zostanę pańską żoną. Ale nim zostanę, targuję się o równość. Pan, idąc do ślubu, jak paw roztoczysz wspaniały ogon swych książęco-hrabiowskich stosunków, a ja mam być skromną, szarą prawicą? Nie! Prosiłam ojca, ażeby wesele nasze było możliwie wystawne, zbytkowne, ukazujące potęgę pieniężną domu Kreislerów. Nadto pragnę, ażeby w tej uroczystości uczestniczyły liczne deputacye urzędników i robotników fabryk, których ojciec mój jest właścicielem lub akcyonaryuszem, ażeby opinia i prasa uznały i ogłosiły nasz związek jako połączenie dwu sił różnych, ale równomiernych. Upamiętniając zaś ten dzień ważny dla naszych rodzin, ofiarujemy oboje dla kas robotniczych po 10.000 guldenów.
Ksawery. W obecnej chwili nie jestem na ten datek przygotowany.
Sylwia. Domyślam się, ale ja pana przygotuję — potrzeba jednak, ażeby on wyszedł z kieszeni pańskiej. Mój przyszły mąż może być ode mnie biedniejszym, ale nie powinien być biednym, gdyż w takim razie zbyt wyglądałby na kupionego. 10.000 guldenów to za mała sumka, ażeby wolno było panu z panów jej nie mieć. A zatem proszę nie żałować trudu na przygotowania do naszego wesela...