Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/120

Ta strona została skorygowana.

letnim, ale weksel terminowy — uważasz pan. Proszę mu to zastrzeżenie wyrażnie powtórzyć.
Ksawery. Ja?
Kreisler. Myślałem, że pan przez życzliwość i związek z naszym domem...
Ksawery. Ojcu bliżej do syna, niż obcemu człowiekowi do przyszłego szwagra.
Kreisler. Ja mam tyle interesów, a tego mazgaja może biorę za twardą ręką. Ale skoro pan nie chcesz, pomówię z nim.
Ksawery. Nie będę panom przeszkadzał.
Kreisler. O jeszcze nie zaraz — taka bagatela nie parzy, można ją w zanadrzu trzymać. Owszem, zostań pan, bo mamy dziś naradę ważniejszą, w której pan, jako mój przyszły zięć, uczestniczyć powinieneś. Czekam tylko na pańskiego stryja. Czemu on się spóźnia!
Ksawery. Lekarze zabronili mu chodzić szybko.
Kreisler. Niech tylko z nimi się wda, to mu potem każą chodzić tyłem, bokiem, pod wiatr, z wiatrem... Już oni i mnie mieli w swoich obrotach, ale odprawiłem tych szewców, co całe buty łatają, a dziurawych zszyć nie umieją (wchodzi hr. Scibor).


SCENA IV.
Ciż i hr. Scibor.

Kreisler. Czekam na pana hrabiego.
Hr. Scibor. Dawniej czekano na nas dłużej... Spieszyłem się, spieszyłem.