Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/182

Ta strona została skorygowana.

hołd wdzięczności tobie święty ojcze za wszystkie zacne trudy, które poniosłeś podczas oblężenia miasta, pielęgnując z jednaką starannością rannych: czarnych, żółtych i białych. Królowa zapewne wynagrodzi cię sowicie, gdy jej o tem doniosę, a ode mnie przyjm ten róg bawoli (podaje mu go), bo nic lepszego nie mam.
Makary. Dziękuję ci, panie gubernatorze, za dar i przyjazne słowa, ale jeśli chcesz mi dać dowód szczególnej życzliwości, zaopiekuj się tymi biedakami.
Gubernator. Czegóż chce to czarne bydło?
Makary. Nie bydło, ale tacy, jak ja i ty, panie gubernatorze, ludzie. Schronili się w trwodze przed handlarzem niewolników.
Gubernator. Rzeczywiście Tipu-Tip przyjechał, ale jeżeli oni należą do kogokolwiek, to ich nie zabierze.
Makary. Są to niezależni wyrobnicy portowi, a niektórzy z nich od niego zbiegli.
Gubernator. Tych weźmie.
Makary. Nie.
Gubernator. Ma prawo do swej własności.
Makary. Więc pan ich nie zabezpieczasz od tego sępa?
Gubernator. Nie mogę.
Makary. W takim razie poproszę rezydenta fancuskiego...[1]
Gubernator. Ojcze Makary, twoja wola porusza moim mieczem. Żadnego z nich Tipu–Tip nie dotknie.
Makary. Niech ci to Bóg pamięta.

  1. Przypis własny Wikiźródeł błąd w druku — francuskiego