Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/189

Ta strona została skorygowana.

bie (podaje mu rękę, którą Gala całuje). Ale ty wiesz, co mi pamięć rozprzęga.
Regina (do Gali). Ach i ja panu nie podziękowałam za tyle starań, prawdziwie braterskich.
Gala. Nie przepłacaj pani wspaniałomyślnie moich skromnych usług. Wystarczy mi to, że jesteś zadowoloną.
Makary. Jest kupcem i moim gorliwym pomocnikiem. Jechał po mosiądz do Natalu i przyrzekł mi, że cię tam spotka i przywiezie. Skutkiem wojny podróż niepewna, same kobiety rzadko tu jadą. (Podczas tych słów Gala dał znak Dżakowi i wyszedł z nim na taras). Zresztą tak mnie dręczy przesąd, że wszystkich, których kocham, los prześladuje... Zła to i dla ciebie wróżba, mój przyjacielu (ogląda się). Już usunął się — zawsze taki delikatny. Jest to charakter stalowy, ciągle jednak topniejący w żarze najszlachetniejszych uczuć. Bez niego tylko bym tu marzył a niczego nie dokonał. Chociaż teraz, to już i chcieć nie umiem. Wlokę za sobą dwie utkwione w sercu włócznie, jak raniony zwierz, który znaczy swój ślad krwią i ma skonać z jej upływu... Zdaje mi się, że nie mówię, ale żęrzę. Żeby już skończyć .. Ciągle łażę i skomlę za Bogiem, jak pies za stopami rozgniewanego pana... Ale pan nawet nie raczy się na mnie obejrzeć... A może ja chodzę tylko za jego cieniem... Więc ty wierzysz w nieśmiertelność dusz... (zamyśla się). Jakże ja cię