Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/201

Ta strona została skorygowana.

Makary. Nie żądam, tajemnicą ono nie jest, bo dzieci moje kochałem.
Ks. Feliks. O! Tego już usprawiedliwić nie umiem. Grzech ojcowstwa jest w księdzu błędem, który zrozumieć i przebaczyć można, ale ujawnianie i miłowanie grzechu...
Makary. Dzieci te kochane umarły.
Ks. Feliks. Dzięki Bogu.
Makary. Bluźnierstwo! Podarte serce ludzkie rzucasz w kadzielnicę Bogu? On dymem z krwi się brzydzi.
Ks. Feliks. Za wszystko mu dzięki. (Po chwili). Uspokójcie się ojcze Makary, ja nie chciałem obrazić was, tylko uczcić Boga.
Makary. Przyjechała dziś tu wdowa po moim synu. Ani nie opuszczę jej, ani na tułactwo z sobą nie wezmę. Dosyć o tem! (Wchodzi Regina z Galą).


SCENA VIII.
Ciż, Regina i Gala.

Regina. Ach, ci europejczycy są ohydni, dziksi, niż te nieokrzesane gromady, które stają się ich pastwą. Byłam u dowódcy floty francuskiej. Bezczelny rabuś oburzony na ciebie ojcze za to, że odmówiłeś agentowi zdradzieckich usług. Prosiłam go o opiekę nad nawróconemi murzynami, którzy zbiegli od Tipu-Tipa. Szkoda pani żalu dla tych małp — odrzekł. Odparłam