Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/214

Ta strona została skorygowana.

ście w związek z podróżnikami europejskiemi, a zwłaszcza ze Stanleyem, który obecnie przebywa nad Kongiem. Ściśnięci z kilku stron jednocześnie handlarze niewolników musieliby uledz.
Gala. Cokolwiek pani uzna za potrzebne i stosowne, to ja uznam za święte. Ale ośmielę się wyrazić wątpliwość o dobrych chęciach europejczyków w tym względzie, nie wyłączając nawet Stanleya. Wszyscy oni są albo obojętnymi na niedolę murzynów badaczami albo jeszcze obojętniejszymi kupcami.
Regina. Uwaga pańska jest po części słuszną, gdyż europejczycy przybywają tu nie dla wspierania was, ale dla poznania lub wyzyskania. Ich wszakże cywilizacya, chociaż zaprawiona egoizmem a często nieprawością, pewien osad dobry po sobie zostawia. Natomiast klęską, szarańczą Afryki są arabowie — ciemni okrutni, chciwi i podli, którzy was obdzierają i tępią. Przeciw nim więc należy zwrócić wszystkie ostrza obrony. Gdybym była, jak pan, synem tej ziemi i odczuwała jej bóle, poprzysięgłabym dośmiertną zemstę tym wężom dusicielom, tym drapieżnym szakalom, tym grabarzom waszej rasy.
Gala. Przysięgam.
Regina. Wierzę, i bodajby każda godzina stwarzała podobnych panu tysiące. Jeden bowiem, nawet najpotężniejszy wysiłek może tu być zaledwie hasłem zmartwychwstania, dopóki same ofiary pomagają swym katom. Bez współudziału królików murzyńskich, bez