rowaniu, w tęsknocie do uniżonej służby. Ja wiem, że jestem tylko stopniem twojego tronu, mętem twojej czystości, obrzaskiem twojej słodyczy, cieniem twojego światła, że oczy powinny mi wypłynąć za karę, gdy je niegodny wzniosę ku tobie, ale...
Regina. Dosyć. Gdzie jest Tipu–Tip?
Gala. W Sudanie — zakupuje niewolników i ma ich popędzić do zatoki Adeńskiej, gdzie czeka na niego okręt.
Regina. Zbierz pan wszystkich swoich wojowników, nakłoń sąsiednie plemiona, ażeby się przyłączyły do wyprawy, przegrodźcie mu drogę, kiedy będzie szedł z całą karawaną i stoczcie bitwę. Tipu-Tip powinien dostać się w pańskie ręce i być przyprowadzonym tu, jako niewolnik.
Gala. Dobrze. Kiedy mam wyruszyć?
Regina. Jak najprędzej. Nie zapomnij pan: chcę mieć niewolnikiem Tipu–Tipa.
Gala. Niech dobroć pani zatrze w pamięci wspomnienie dnia dzisiejszego. Między rozkaz twój a moją chęć wykonania go nie wciśnie się żadna myśl inna. Poświęcę wszystkie siły na to przedsięwzięcie i nie zostawię z nich nawet odrobiny dla własnego ocalenia. Jeśli one mnie nie zowiodą, rzucę pani pod nogi nietylko Tipu-Tipa, ale całe te roje murzyńskie, które on jak żołna pszczoły wydziobują. Bądź królową naszą, godniejszą korony, niż Ranawalona Madagaskaru.
Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/218
Ta strona została skorygowana.