Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/219

Ta strona została skorygowana.

Regina. Ja nie potrzebuję poddanych, ale szczęśliwych. Kiedy pan wyjedziesz?
Gala. Dziś, zaraz, tylko moją drużynę zwołam. Naprzód postaram się ją powiększyć.


SCENA IV.
Ciż i Wanika.

Wanika (wchodzi zmieszana). Proszę pani...
Regina. Czego chcesz?
Wanika. Robotnicy, którzy przyszli na obiad, opowiadają, że przysunął się do nich na pole nieznajomy czarny człowiek i wypytywał, ilu ich jest, gdzie sypiają, kto strzeże domu, czy pan Gala już wrócił... Domyślają się, że to jakiś szpieg, może Tipu-Tipa.
Gala. To niepodobna, ażeby on był blizko, ażeby ukryli się tu jego łapacze. Chyba podkrada się inny handlarz niewolników.
Regina. A gdzie ten człowiek?
Wanika. Odszedł i zniknął w lesie.
Regina. Trzeba robotników szczegółowiej wybadać.
Gala. Będę wiedział. Naprzód pobiegnę na stacyę handlową, może i tam wywiadywacz zaglądał. Jeżeli okręt z naszym towarem jeszcze stoi, powiększę mu ładunek. Czy pani dla niego nie ma nic do polecenia?
Regina. Napiszę list do Hamburga o kilka środków aptecznych.
Gala. Za chwilę uwiadomię panią i pożegnam.