się, otworzywszy drzwi, przez które wchodzi Achtman). Pan Achtman, witam.
Achtman. Kto tu właściwie jest głową?
Regina. Każdy ma własną.
Achtman. Ale kto rządzi?
Regina. Nikt.
Achtman. No to mam zaszczyt pani oświadczyć, że tu od dziś musi rozkazywać jedna głowa, która będzie nas słuchać.
Regina. Co za »nas«?
Achtman. Bardzo źle, że pani swoich zwierzchników nie zna. My — to znaczy wschodnio-afrykańskie Towarzystwo niemieckie, które na mocy patentu cesarskiego i ugody z sułtanem założyło w Witu kolonię handlowo-przemysłową.
Regina. To mnie nic nie obchodzi i niczego nie uczy; chciałabym wiedzieć, na czem opierają się prawa zwierzchnicze panów i obowiązki posłuszeństwa nasze?
Achtman. Na tem, że ojciec Makary jest niemieckim misyonarzem a pani niemiecką siostrą miłosierdzia.
Regina. Pierwszy raz o tej godności słyszę. Nasza osada tylko graniczy z posiadłościami panów a nasza działalność nie ma w sobie nic niemieckiego, prócz potrzeby rozprawienia się z zuchwałą pretensyą, którą pan mi przynosisz.
Achtman. My nie jesteśmy w salonie, ale w dzikim kraju.
Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/223
Ta strona została skorygowana.