Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/224

Ta strona została skorygowana.

Regina. Rozmawiając z panem zapomnieć o tem nie mogę.
Achtman. Ja nie przyszedłem prawić grzeczności młodej kobiecie, ale...
Regina. Objaśnienie zbyteczne: z grzecznościami musiałbyś pan stąd wyjść natychmiast, a brutalnych uroszczeń gotowa jestem cierpliwie wysłuchać. Więc jak najkrócej: czego pan chcesz?
Achtman. Naprzód, ażeby towary państwa wysyłane były do Europy i przychodziły z niej przez naszą stacyę i na naszych okrętach, ażeby opłacały nam daninę komisową i cło... Mamy prawo wymagać tego za opiekę, jaką wam udzielamy.
Regina. Ależ w takim razie spór załatwimy prędko: panowie cofnijcie swoją opiękę,[1] z której ani teraz, ani na przyszłość korzystać nie myślimy, a nam zostawcie swobodę.
Achtman. Czy tę dumę bezpieczeństwa czerpie pani z owej hołoty, na czele której Gala rozbija po drogach karawany i kradnie ludzi? Istotnie, piękna armia!
Regina. Gala napada karawany zbójów i kradnie ludzi po to, ażeby ich uwolnić. Z jego zaś hołoty radzę panu drwić bardzo cicho.
Achtman. Co pani mnie straszysz bandą oprzyszków! Gdziekolwiek stanie jeden niemiec, tam go zaraz otoczy z całą swą grozą najpotężniejsze mocarstwo ziemi. My tu z jego cywilizacyą przynieśliśmy jego siłę,

  1. Przypis własny Wikiźródeł błąd w druku — opiekę