Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/241

Ta strona została skorygowana.

Morton. To źle, kiedy rozbójnik tak zuchwały.
Wanika. Oj, źle panie. Ze wszystkich stron ciągną tu gromady murzynów, którzy grożą, że wszystkich białych wymiotą do morza.
Morton (do Reginy). Czy pani słyszysz? Na wątpliwości już czasu tracić nie można. Wracam do mojego statku, który was oczekiwać będzie. Pani Regino, bądź rozumną. Ci dzicy, którzy was zaleją, wiele ucierpieli od białych, więc będą mściwi dla wszystkich, nawet dla swych dobroczyńców.
Regina (j. w.). Jeśli ojciec Makary się zgodzi... Do widzenia.
Morton. Przecie nie ten złamany starzec twoim, ale ty pani powinnaś być jego przewodniczką (wychodzi)


SCENA V.
Regina i Wanika.

Regina (chodzi w zamyśleniu). Opuścić to miejsce, gdzie on niezapomniany zmartwychwstał w myślach i marzeniach moich, gdzie duch jego rozpłynął się w moim, gdzie serce już tylko płakało cichemi łzami żalu, uciec — dokąd, po co?
Wanika. Pozwoliłabym sobie wyłupić jedno oko, aby drugiem go zobaczyć, zaklinować jedno ucho, aby drugiem go usłyszeć! Bodaj mnie ogarnęła najzjadliwsza zaraza a wiatr włóczył po wszystkich drogach, któremi chodzi Tipu-Tip.
Regina. Mogę stracić życie? Jeśli ono ma być tylko