Makary (do murzyna, który klęka i uderza czołem o ziemię). Jesteś człowiekiem — wstań (murzyn wstaje). Czego żądasz?
Murzyn. Ażebyś panie był tak miłosiernym, jak źródło pustynne, jak drzewo owocowe, jak krzak cienisty, jak lekarz dobry...
Makary. Cóż ja mam ci zrobić?
Murzyn. To, czego nie zrobi wielka góra, która nie nachyli swego szczytu, ażeby na niego weszło słabe jagnię, ani wielka droga, która nie skurczy się, ażeby znużonemu wędrowcowi oszczędzić trudu...
Makary. Jeżeli potrzeba twoja jest pilną, to mowa powinna być prędką. O co ci chodzi?
Murzyn. Choroba obżera dziecko moje, dziecko jedyne. Już mu ogryzła skórę, teraz odrywa ciało od kości...
Makary. Przywieź je do naszej lecznicy.
Murzyn. Daleko mieszkam, dłużej stąd iść muszę do domu, niż słońce przez dzień po niebie.
Makary. Więc cóż ci poradzić mogę?
Murzyn. Bóg tyle wam dał ze swojej władzy, że możecie dokonać cudu i uratować dziecko moje.
Makary. A to w jaki sposób?
Murzyn. Zjedz panie jeden z tych daktylów (pokazuje dwa daktyle na gałązce).
Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/246
Ta strona została skorygowana.