Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/249

Ta strona została skorygowana.

Regina. Ma ona powód być podejrzliwą. Dziś wróciła z dalekiej wycieczki w okolicę dla wywiedzenia się o Dżaku i Gali.
Makary. No i cóż — głucho?
Regina. Żadnej pewnej wiadomości dotąd niema, chociaż zdaje się, że...
Makary. Nie kryj Reginiu, podziel się ze mną nawet pogłoską.
Regina. Zdaje się, że Dżaka już nie odzyskamy.
Makary. Zabity, czy sprzedany w niewolę?
Regina. Prawdopodobnie sprzedany.
Makary. To go odnajdę i wykupię. Widocznie już nie mogę odbywać dłuższych podróży, bo czuję zawrót głowy i mdłości... Na dworze skwar łazienny. Wyprażyłem się okropnie (siada). Och! A o Gali nie złapała Wanika jakiej wieści?
Regina. Snują ludzie różne plotki, ale z domysłów.
Makary. Czyżby i on wpadł w potrzask zbója? Zawsze z nim szczęśliwie walczył, roztropny... Co mnie się stało? Tak, starość karze bólami za nadużywanie jej wątłych sił... Pójdę do swego pokoju, położę się, odpocznę... (Wstaje i zatacza się, Regina go podtrzymuje). O, zniedołężniałem... tak nagle...
Regina. Ja ojca odprowadzę.
Makary. Chyba zaniesiesz, bo nogi mi zmiękły... Usiądę... Cóż to znowu... Ziemia z pod nóg ucieka... (Siada). Jakaś ciężka choroba zapowiada mi swoje uściski... Tylko niech będą mocne... Od rana czułem