wy przed zemstą czarownika.« Nie wiem, jaką on miał myśl, ale niedobrą, bo mu dyabeł przez oczy rogi wytykał.
Regina. Ojciec Makary już nie żyje, ten murzyn go otruł.
Wanika. O, morze, wylej się na ziemię i zatop zbrodniarza! (Zbliża się do Makarego, klęka i całuje go w rękę). A gdzież Bóg był, że cię nie ostrzegł? Ojcze, do kogoż my teraz przytulimy się, kiedy ty od nas odszedłeś? Do pani naszej, jeśli nami wszystkimi za śmierć twoją nie pogardzi.
Regina (która z twarzą rękami zakrytą stała zamyślona). Waniko... idź do lecznicy i powiedz chorym, którzy mogą wstać, ażeby z niej wyszli; osłabionych niech ludzie nasi wyniosą na pole.
Wanika. Wyjeżdżamy stąd? Ale czy nas w drodze nie napadną gromady murzynów, które naokoło czernią się jak chmury?
Regina. Idź, tylko wprzódy uściśnij się ze mną. (Zarzuca jej ręce na szyję i całuje). Bądź zdrowa. Jeżeli Galę odnajdziesz, powiedz mu ode mnie, że powinien cię kochać.
Wanika. Pani mnie zostawi?
Regina. Nie, ale idź, moja przyjaciółko i dopilnuj, ażeby tak zrobiono, jak mówiłam.
Wanika (wybiega z płaczem). Co to się dzieje?! Boże, gdzie ty jesteś?
Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/252
Ta strona została skorygowana.