z brewiarzem w ręku szedł wesół tą męską radością, właściwą duszom czystym. Był to rzeczywiście święty a przytem uczony człowiek, o sercu spokojnem, lecz myśli wytężonej bezustannie. Trzeba go było znać, by wiedzieć, jak połączyć można dumę kapłana z prostotą świętego. Od chwili, gdy skończył mszę, dysputował dzień cały. Cokolwiek o teologii, etyce i metafizyce napisano i oprawiono w cielęcą skórkę z czerwonymi brzeżkami — wszystko to on przewertował; nie zliczyć szpargałów, których marginesy pozasypywał uwagami swemi i tabaką. W rozmowach na ulicach i w ogrodach marnował swą wymowę, godną nieporównanego mistrza. Był dość źle widziany w konsystorzu; zwierzchnicy szanowali w nim czystość obyczajów, lecz lękali się pychy jego rozumowań. Być może, nie mylili się bardzo. Tego dnia ksiądz L. tak mówił do mnie:
»Jan Diakon wspomina, że święty Grzegorz gorzko płakał na myśl, iż cesarz Trajan został potępiony, a Bóg, któremu podobało się wysłuchać nieśmiałej prośby, uwolnił duszę Trajana od mąk wieczystych. Dusza ta pozostała w piekle, ale odtąd nie odczuwała tam bólu.
Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/031
Ta strona została uwierzytelniona.